12/31/2011

stars in my tea.

Klimat ostatnich dni, czyli święta, dużo herbaty i dużo słodyczy. Tegoroczne i zeszłoroczne ujęcia.


Do zobaczenia w przyszłym roku, może pójdzie mi lepiej... we wszystkim.
Wszystkiego dobrego!
A nibygaleria ma już prawie roczek (:

12/21/2011

halina.

Zainspirowana różnymi pracami podobnego typu postanowiłam popróbować sama i stworzyć coś własnego (własną foto-manipulację?) Miało być coś zupełnie innego, ale w spontanicznym akcie wybrałam pod nóż H. Poświatowską. Może będzie więcej, bo działało się fajnie.


czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę

patrzę patrzę
ubrany w lisi kołnierz
idzie świat

nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze

zawsze byłam tu
on - tam

a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę

11/26/2011

szczypta stolicy.

Warunki do robienia zdjęć w czasie mojej wycieczki do Warszawy były fatalne - mgła + wszystko robione w pośpiechu. Wyjazd jednak udany, choć samo miasto do mnie nie przemówiło.
Pod sam koniec słońce zaszczyciło nas swoją obecnością.

I na koniec dwa ujęcia z Centrum Nauki Kopernik, które jest naprawdę świetne, choć dziecka biegające i wrzeszczące jak opętane i blokujące stanowiska zdecydowanie były minusem.

10/16/2011

miszmasz.

Totalnie zaniedbałam to miejsce. Już chyba mi się nie chce, ale może po prostu muszę przeczekać pewien moment. Co mi szkodzi? Znów niefoto, bo w gruncie rzeczy rysowanie zawsze było, jest i będzie najważniejszą dla mnie sprawą, jeśli chodzi o wyrażanie siebie.
No to zapraszam na kilka komputerowych (po)tworków, które nie straciły dla mnie wartości.

2010

2011
I z wczoraj.

9/25/2011

god help the outcasts.

Aparat leży porzucony. Więc dziś niefoto. Trochę już nieświeże, ale może być. Mój wyraz miłości do Disneya. Dwie cudowne panny z filmów "Atlantyda: Zaginiony Ląd" i "Dzwonnik z Notre Dame".





9/11/2011

rotten apple.


Nie miałam co wstawiać. Dziś na siłę, żeby w końcu zlikwidować ten wakacyjny klimat. Może niepotrzebnie, w teorii lato jeszcze chwilę będzie trwało...? Trochę jesieni już zagościło w ogrodzie, więc będzie ogród, bo zawsze sprawdza się, gdy brak nowych zdjęć. Nie mam weny na fotografowanie, a miałam jeszcze zrobić parę rzeczy.





8/23/2011

in the heat of the desert sun.

Starociowy wakacyjny miszmasz. Od trzech lat jeżdżę w to samo miejsce, więc nie naszło mnie tak nie wiadomo skąd. Pasuje do poprzednich postów. Dziś więcej niż zwykle, bo i z czego wybierać było.

Pozowała Maja.
Upał i zaduch wysysają ze mnie energię do zrobienia czegokolwiek.