To będzie monotonny post... ale kiedy wyszłam jakiś czas temu do ogrodu, a pogoda dopisywała, na kwiatach było takie zagęszczenie motyli (oraz pszczół), że wróciłam do domu po aparat i po kilku minutach miałam prawie 150 zdjęć na karcie. Może to strasznie banalny temat (acz bardzo wdzięczny!), jednak nic nie poradzę - zawsze jak widzę motyle na kwiatach, to nie mogę się oprzeć pokusie fotografowania. Jedno z wielu takich moich zdjęciowych
guilty pleasure :)
Zdjęcia przepiękne:)
OdpowiedzUsuńpiękne! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy taki wdzięczny, bo ja ani jednego nie ujęłam w swoim życiu chyba ;P
Hannibalowe motylki!!!:D
OdpowiedzUsuń